Wiek: 3-4 lata
Miejsce: p. Sowhoz, p. Ararat - okręg Magadański, Kołyma - Google maps
Zgodnie z pisarską modą XIX wieczną, na wstępie chciałabym wszystkich zanudzić opisem miejsca, w którym pojawiły się pierwsze przebłyski mojej świadomości :) Lecz nie będzie to możliwe, jeżeli nie dowiecie się:
Co to za kraj i z czym się Kołymę je.
Po drugie - cóż było zimno :) Zimą nawet do - 50 stopni. Oczywiście ziemia to wieczna zmarzlina. Śniegu mnóstwo. Zima trwała około 7 miesięcy - choć bywały i dłużej. Śnieg zaczynał sypać na początku października, a topniał dopiero w maju. W naszym cudownym Araracie nie było wiatru, natomiast im bliżej wybrzeża tym cieplej, ale i gorzej - śnieżyce i wiatr do 40m/s.
Po trzecie - latem było ciepło, naprawdę! Kąpaliśmy się w miejscowym jeziorku, wygrzewaliśmy się na słońcu, biegaliśmy na bosaka itd. Oczywiście wraz z ociepleniem pojawiały się inne nieciekawe atrakcje - np. mega wielkie komary, wielkie mrówki i inne o wiele większe, bardziej burowato-włochate stwory, do tego bywała pora deszczu i całkowitej suszy.
Po czwarte - niestety, prawie wszystkie wakacje spędzaliśmy na "kontynencie" (материк), tak Kołymczanie nazywali inne państwa Związku Radzieckiego, czy tereny Rosji bliżej Urału. Mieszkając tak daleko od cywilizacji czuliśmy się trochę jak odludki. A co dopiero pierwsi zesłańcy!, którzy przezywali Kołymę wyspą lub zgodnie z powszechnie znana przyśmiewką:
"Колыма, Колыма, чудная планета, десять месяцев зима, остальное — лето..." Kołyma, Kołyma to cudowna planeta, dziesięć miesięcy zima, a wszystko inne lato....
Po piąte - odległości do przebycia czy na lotnisko, czy do szpitala, do "stołycy - Magadanu" były niesamowite. My mieszkaliśmy około 400 km w głąb kontynentu - natomiast w mojej świadomości to był prawie 1000. Sam obwód Magadański jest półtorej razy większy od Polski, z czego większość terenu to tundra i góry.
I po szóste - mojego Araratu już nie ma, jak i większości kołymskich miasteczek .....
Retrospekcja sentymentalna nr 1:
ARARAT
( Żłobek - niby to sen, niby to jawa - wiem, że pani przedszkolanka nie puszcza mnie do ubikacji (SIC!) :) :) co skończyło się pewnie tragicznie :))
Badyle |
Od razu zacznę jęczeć wspominając drogę. Była cudowna! 25 km od kurortu i miejscowości Talaja w głąb tundry ( za Araratem nie było już "krajowej drogi"!) to same serpentyny, większe górki, mniejsze sopki*, niebezpieczna przełęcz o nazwie "Język teściowej", rzeki dookoła.... To wszystko zapierało dech w piersiach! I ile razy bym tak nie jeździła - zawsze czułam nadmiar adrenaliny (myślę, że nie tylko dzieci to odczuwały - historyjki związane z tą drogą z pewnością się pojawią w innych retrospekcjach).
Lecz nie całe 3 km przed Araratem .... strach zastępował zachwyt ... Droga prowadzi na kolejną sopkę, a tam ... on cały, jak na dłoni. Cały MÓJ z rzekami dookoła. (Pierwsze 2-3 lata po tym jak wyjechaliśmy na "kontynent" codziennie mi się śniło, że wracam, więc ta droga i ten widok - tam na K-paxie - will be forever!)
Mój Ci on!!! |
pierwsza góra |
widok z drugiej góry |
Jezioro Duże |
Słowniczek: